Najpierw zaprosili, a później wycenili to zaproszenie na pół miliona i tym faktem najbardziej zniesmaczeni są zawodnicy i trener Klubu Piłki Ręcznej Ostrovia. Przez dwa miesiące zespół żył w przeświadczeniu o zaproszeniu do tworzącej się Ligi Zawodowej, a po zakończeniu rozgrywek okazało się, że owo "zaproszenie" to tak naprawdę dzika karta, za którą trzeba zapłacić 500 tysięcy złotych. "Na takich warunkach nie było mowy o grze w Superlidze" - powiedział Radiu Centrum trener KPR Ostrovia, Krzysztof Przybylski, a Mariusz Kuśmierczyk nie krył rozżalenia zmianą zdania związkowych włodarzy.

"Myślę, że w takiej sytuacji nie było w ogóle sensu pchać się do Superligi. Jeżeli ktoś kogoś zaprasza do tej Ligi Zawodowej i w kwietniu i maju mówi się o zaproszeniu dla danego zespołu, a na początku czerwca okazuje się, że to zaproszenie ma kosztować 500 tysięcy, to przepraszam bardzo, ktoś chyba nie do końca powiedział całą prawdę. Będziemy starali się wywalczyć awans sportowy na boisku, a nie przy zielonym stoliku" - powiedział Radiu Centrum trener Krzysztof Przybylski.

"Nie będę mówił brzydko, jak zachował się związek w stosunku do klubów, które najpierw zaproszono do Superligi, a później zażyczono sobie za to 500 tysięcy złotych. Będziemy zatem nadal w sportowej walce rywalizować o awans do Superligi" - powiedział Radiu Centrum Mariusz Kuśmierczyk.

Przypomnijmy, że sezon 2015/2016 Klub Piłki Ręcznej Ostrovia zakończył na najlepszym w historii, drugim miejscu w grupie B I ligi i zagrał w barażach o Superligę, które przegrał.