Nie ma jednego lidera w bramce kaliskiej drużyny szczypiornistów. Najlepszym dowodem był niedzielny mecz MKS-u z Piotrkowianinem. Gdy na 10 minut przed końcem wynik wciąż był na tzw. styku, na parkiecie pojawił się Łukasz Zakreta, który zmienił skutecznego, ale nieco już zmęczonego Edina Tatara. W decydującym fragmencie meczu Łukasz Zakreta wybronił cztery akcje rywali i znacząco przyczynił się do końcowego sukcesu kaliskiej ekipy:

"Staram się zawsze udowodnić, że zasługuję na grę w kaliskim zespole i nieważne, czy jestem pierwszym czy drugim bramkarzem. Dla takiej publiczności chciałbym grać jak najdłużej. Atmosfera była rewelacyjna, był taki doping, jakiego jeszcze nie widziałem i nie słyszałem. Tak jak krzyczą kibice, budujemy twierdzę Kalisz i w przyszłym sezonie nie pozwolimy tak łatwo tu wygrać drużynom z Kielc czy Płocka. Presja jest coraz większa i apetyty rosną. Jesteśmy beniaminkiem i miejsce w ósemce byłoby super. Na pewno damy z siebie wszystko, bo jest jeszcze sporo meczów, w których mamy realne szanse wygrać".

na fot. Łukasz Zakreta w objęciach swoich kolegów z zespołu

Po trzech z rzędu zwycięstwach Energa MKS Kalisz z dorobkiem 28 punktów awansował na ósme miejsce w tabeli zbiorczej, oraz czwarte w grupie pomarańczowej PGNiG Superligi. To oznacza, że kaliszanie mogą po cichu myśleć o barażach i walczyć o awans do rundy finałowej. A to w przypadku beniaminka byłoby dużym sukcesem.