Zmęczona, ale już szczęśliwa wróciła we wtorek do rodzinnego Kalisza wicemistrzyni świata w kajakarstwie Marta Walczykiewicz. Jeszcze w poniedziałek zawodniczka Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego czuła niedosyt, że w węgierskim Szeged w swojej koronnej konkurencji jedynek na 200 metrów zdobyła srebro, ulegając Lisie Carrington z Nowej Zelandii. Teraz jednak wraz ze swoim tatą i trenerem Zbigniewem Walczykiewiczem cieszyła się z wywalczenia kwalifikacji na przyszłoroczną olimpiadę w Londynie.

"Przed mistrzostwami byłam nastawiona na pewne zwyciężanie na sprinterskim dystansie i trochę się rozczarowałam gdy minęłam metę jako druga. Ale teraz ogromnie się cieszę, bo wicemistrzostwo świata to też wielki sukces, zwłaszcza, że na mistrzostwach Europy był tzw. wypadek przy pracy i byłam piąta. Jak oglądałam powtórkę z tego finałowego biegu to prowadziłam do 120 metra. Może gdybyśmy były bliżej siebie na torze, bo ja miałam trzeci a ona szósty tor. Nie było więc tego kontaktu wzrokowego i to że jest przede mną dowiedziałam się dopiero jak minęłam linię mety" - powiedziała Radiu Centrum Marta Walczykiewicz.

"Oj emocje przy tym finale były ogromne i przede wszystkim przeżywałem to jako ojciec. Wspólnie z żoną kibicowaliśmy, krzyczęliśmy tak jakbyśmy byli tam na miejscu. Nawet później sąsiedzi dopytywali czy coś się stało, że tak było u nas głośno. To wielka duma, że Marta wywalczyła srebrny medal, a jako trenera cieszy mnie jej fantastyczny sam start do biegu" - dodał Zbigniew Walczykiewicz.

Podczas mistrzostw świata w Szeged kaliszanka wywalczyła jeszcze brązowy medal. Wspólnie z koleżankami z reprezenacji zajęły trzecie miejsce w finale sztafety 4x200 metrów. Wielu komentatorów sportowych okrzyknęło Martę jako kajakarską sprinterkę z najszybszym startem na świecie. Podczas spotkania na letniej przystani KTW Kalisz władze klubu i przedstawiciele miasta przekazali mistrzyni kwiaty i gratulacje.

figielrc.fm