Do 50 minuty walczyli jak równy z równym z zespołem z Superligii - mowa o drużynie Klubu Piłki Ręcznej Ostrovia, która w środę w kolejnym meczu sparingowym zmierzyła się ze Śląskiem Wrocław i choć przegrała ostatecznie 26:31, pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Dwa razy w meczu Ostrovia prowadziła ze Śląskiem różnicą dwóch bramek, a wrocławianie przewagę wypracowali sobie dopiero w końcówce sparingu.

"Zagraliśmy na normalnym poziomie, tak jak powinno to wyglądać. Trochę za słabo zaprezentowaliśmy się jeszcze fragmentami w obronie. W defensywie zdarzają się nam jeszcze błędy. Wiadomo, że grę w obronie jeszcze dopracowujemy. W jednym zestawieniu obrona działa lepiej, w innym funkcjonuje nieco gorzej. Przed nami cały czas dużo pracy. Wkrótce dojdą kolejne elementy układanki. Mam tutaj na myśli Krzysztofa Łyżwę, którego będzie trzeba wkomponować w ten zespół. Po środowym sparingu trzeba pochwalić zawodników za walkę, za to, że postawili solidne warunki meczowe przeciwnikowi z Superligii. Czapki z głów przed naszymi zawodnikami" - powiedział Radiu Centrum trener Krzysztof Przybylski.

"Do 50 minuty gra była bardzo wyrównana. Dopiero później Śląsk odjechał. Graliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie. Przede wszystkim nie przestraszyliśmy się przeciwnika. Walczyliśmy jak równy z równym. Wynik też jest całkiem niezły jak na pojedynek z drużyną z Superligii" - dodał Patryk Foluszny.

Najwięcej bramek dla Ostrovii rzucili: Efimienko i Jedwabny po 5, Krzywda 4 i Wojciechowski 3. Dla Śląska 7 trafień zanotował reprezentant kraju, Jakub Łucak.