Nie pojechali do Warszawy, ale odpowiedzieli na wezwanie Donalda Tuska. Kilkuset mieszkańców Kalisza spotkało się w południe przed pomnikiem Adama Asnyka by zaprotestować "Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską" - jak wezwał kilka tygodni temu w mediach społecznościowych były premier.

"Lenin wiecznie żywy. Stworzyli taką ustawę jak za Lenina, żeby niszczyć ludzi bez powodu - powiedziała radiuCENTRUM Wanda Zdunek, jedna z uczestniczek kaliskiego marszu.

Zdaniem Agaty i Romana Kukulskich marsz jest ważny. Jednak ważniejsze będą jesienne wybory.
"Jestem przerażona. Polska jest na krawędzi. Zlikwidowali trójpodział władzy, pomijając inne rzeczy, które robią łamiąc prawo. Marsz jest ważny, ale najważniejsze jest to co będzie przy urnie. Nas podpis, zachęcanie innych do głosowania na opozycję. To co jest teraz musi się skończyć, bo Polska przestanie być Polską. Już jesteśmy na skraju i jeden skok dzieli nas by wpaść do przepaści" tłumaczyło radiuCENTRUM małżeństwo.

na fot. uczestnicy kaliskiego marszu

Większość liderów organizacji demokratycznych rano wyjechała na marsz do Warszawy. Dlatego do końca nie było wiadomo czy spotkanie w Kaliszu się odbędzie.

"Trochę znajomi na mnie to wymusili. Wiedzieli, że ze względu na stan zdrowia nie jadę dziś do Warszawy. Wszystko było robione na ostatnią chwilę, spontanicznie. Nie byliśmy przygotowani do takiej ilości osób. Cieszę się, że mieszkańcy Kalisza przyszli i rozumieją znaczenie tego marszu" - wyjaśnił radiuCENTRUm Katarzyna Urbaniak z Obywateli RP, która prowadziła protest.

na fot. Katarzyna Urbaniak z Obywateli RP w czasie przemawiania na kaliskim marszu

Spotkanie trwało kilkadziesiąt minut. Przebiegło bez zakłóceń.