Nie kończą się kontrowersje wokół Miejskiego Zakładu Komunikacji w Ostrowie. Liczne komentarze wywołał konkurs na nowego prezesa spółki, który wygrał Bartosz Ziółkowski. Jednak Janusz Marczak, który sprawował do tej pory tę funkcję, został jego zastępcą.

Radni zapytali o kontrakt nowego prezesa, czy nie ma w nim klauzuli o zakazie konkurencji. Taką w umowie miał Ziółkowski, kiedy był prezesem Holdikomu. Dzięki temu, kiedy został zwolniony przez prezydenta Urbaniaka, miasto musiało płacić mu przez ponad rok kwotę odszkodowanie - razem ok. 200 000 zł. Temat wraca na kolejnych sesjach miejskich.

"Władze nie chcą dać jednoznacznej odpowiedzi, dlatego ponawiam pytanie"- powiedział Radiu Centrum Jakub Paduch (PO):

"Zasadność takiej klauzuli w umowie jest żadna. W odpowiedzi na tę interpelację przeczytałem, że umowa prezesa Ziółkowskiego jest zgodna z kodeksem pracy. Poczułem się potraktowany po uczniowsku, bo jest powszechną praktyką, że każda umowa o pracę jest zgodna z kodeksem pracy. Klauzula o konkurencji też jest zgodna z kodeksem, ale pytanie czy jest zasadna. Bo jeśli w tej umowie Ziółkowski taką klauzulę ma, to oznacza, że jeśli przestanie być prezesem MZK, miasto znów będzie musiało wypłacić mu gigantyczne odszkodowanie".

na fot.: J. Paduch

Jednak prezydent Beata Klimek zaprzecza, aby taka klauzula była wpisana w umowę prezesa MZK.

"Głowę daję, że takiej klauzuli nie ma, bo nie ma jej żaden prezes spółki"- mówi prezydent:

"Oprócz normalnej pracy urzędnicy piszą odpowiedzi na interpelacje: 30-40 po każdej sesji. Może się tak zdarzyć, że przeoczą jakieś pytanie. Zarządzam miastem, które liczy 73 000 osób i mam każdego dnia 73 000 problemów na głowie. I mnie taka sytuacja w jednej czy drugiej odpowiedzi też może umknąć".

na fot.: B. Klimek

Taka też odpowiedź została skierowana do radnych w październiku.