Jarosław Lisiecki oficjalnie odwołany ze stanowiska przewodniczącego rady miejskiej Ostrowa Wielkopolskiego. W piątek na nadzwyczajnej sesji radni przyjęli jego rezygnację. Swoją funkcję pełnił od 7 lat, wyznaczony do niej przez klub Platformy Obywatelskiej, z ramienia którego startował w wyborach. Przed rokiem został z niego usunięty za złamanie dyscypliny klubowej, ale z funkcji przewodniczącego nie zrezygnował.
"To, co się stało, powinno wydarzyć się już wtedy, po wykluczeniu pana Lisieckiego z klubu" - powiedział radiuCENTRUM Wojciech Kornaszewski, radny z klubu PO:

"Powoli również inni radni widzą, że utrzymywanie tego status quo w radzie działa na szkodę miasta. I nie chodzi o wizerunek radnych, ale o to, co dię dzieje w mieście - uciekają nam grube miliony, które moglibyśmy otrzymać z dofinansowania, ale nawet o to nie zabiegamy. Ogromne kampanie bilbordowe o 200 000 000 niepodparte rzeczywistością. Jak można siedzieć i nic nie robić w momencie, kiedy sypie się cały wydział inwestycyjny, który pozbył się świetnych fachowców. Został nam rok. Co się uda w tym czasie zrobić, naprawić - trudno powiedzieć, ale będziemy próbować".
Nowo powstała koalicja radnych niezależnych i klubu PO ma obecnie większość głosów w radzie. A to oznacza, że można spodziewać się ponownie zmian również w komisjach.

"Liczymy na to, że poprawią się niezdrowe relacje, które do tej pory panowały między przewodniczącym Lisieckim, a prezydent miasta. Na pewno liczymy na to, że te relacje się upodmiotowią, czyli że rada nie będzie traktowana przez prezydenta przedmiotowo, bo przewodniczący był na każde zawołanie. Liczymy, że pani prezydent zacznie w końcu się liczyć ze zdaniem radnych i traktować nas poważnie, a nie jak maszynkę do głosowania" - dodał Jakub Paduch z klubu PO.

Na sesji nie zjawił się ani Jarosław Lisiecki ani prezydent Beata Klimek. Kolejna, planowa już sesja rady miejskiej 30 sierpnia. Wtedy ma zostać powołane nowe prezydium.