Dziura w finansowym worku na miejskie śmieci w Kaliszu. Pieniądze zebrane od mieszkańców w ramach opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi nie wystarczą na sfinansowanie systemu do końca tego roku. Już wiadomo, że czasowe wywożenie kaliskich odpadów do Jarocina, zamiast do chwilowo nieczynnego zakładu Orli Staw, kosztuje miasto około 2 000 000 złotych więcej. Około 1 700 000 to "górka", spowodowana rosnącą ilością odbieranych od kaliszan śmieci. Dlatego miejscy radni debatowali nad pokryciem tej blisko 4-milionowej dziury z miejskiej kiesy.

"Dobrą praktyką by było, gdyby każdy płacił za siebie. Gdybyśmy nie musieli płacić za tych, którzy unikają opłaty za śmieci - a wiemy, że takich osób jest w Kaliszu około 12 000" - mówiła przed głosowaniem radna Kamila Majewska.

Rocznie - szacunkowo - kaliszanie wytwarzają 34 000 ton śmieci. A miasto, jak zapewniają jego włodarze, nie ustaje w tropieniu kaliszan niechętnych płaceniu śmieciowych rachunków.
"Od maja wprowadziliśmy algorytm aplikacji, która porównuje nam dane odnośnie liczby deklaracji zgłoszonych, z danymi w wydziale edukacji, świadczeń rodzinnych 500 plus. Nazwę to w przenośni - koło fortuny było zakręcone, kolejny raz zakręcimy pod koniec tego roku, lub na początku przyszłego. W ten sposób "znaleźliśmy" około 500 osób. Ta szacunkowa liczba osób niepłacących to rzeczywiście od 10 000 do 12 000. Ta liczba jest płynna, w zależności od tego, czy zaczyna się, czy kończy rok akademicki" - mówił wiceprezydent Kalisza Grzegorz Kulawinek.

Ostatecznie, za zasypaniem finansowej dziury z miejskich pieniędzy głosowało 17 radnych. Przeciwko łataniu worka na śmieci z budżetu Kalisza było 5 miejskich rajców.