Wcześniej znali takie obrazki tylko z historycznych filmów i opowieści seniorów. Teraz na własnej skórze przekonali się czym jest wojna i codzienny strach o życie - swoje i dzieci. W Polsce schronienie znalazło już ponad 1 500 000 obywateli Ukrainy. To głównie kobiety i dzieci.

"Dzieci w domu codziennie budziły się rano i przerażone pytały mamy czy wojna się skończyła. To straszne, gdy obok spadają bomby, rakiety - w mieszkaniach wylatują okna, wybuch wyrywa drzwi. Zbombardowana została też pobliska szkoła. Bały się nie tylko dzieci, ale też dorośli. Od kiedy jesteśmy w Kalisz, dzieci są spokojne, nie boją się, chyba zapomniały, że wojna nadal trwa. I to dzięki Wam, Polakom mamy to spokojne miejsce i dach nad głową" - mówił radiuCENTRUM Siergiej, który wraz z żoną Mariną i siódemką własnych i przysposobionych dzieci w wieku od 6 miesięcy do 12 lat, uciekł z bombardowanego Żytomierza.

Rodzina znalazła pomoc za pośrednictwem fundacji CHOPS, której nieodpłatnie kilkadziesiąt miejsc w Opatówku zaoferował miejscowy przedsiębiorca - Remigiusz Kaźmierczak: "Dlaczego pomagam? Z dobrego serca. Cała rodzina uznała, że skoro powodzi nam się lepiej, chcemy się podzielić z tymi, którzy teraz stracili wszystko. Skoro są miejsca, to niech nie stoją puste, jeśli mogą stać się dla kogoś domem. Jak długo uchodźcy mogą liczyć na pomoc? Myślę, że bezterminowo. Dopóki będzie potrzebna".

Pod skrzydła przedsiębiorcy trafiło już około 50 uchodźców. Mają oni zapewniony dach nad głową i opłacone rachunki za media.